[PROLOG] WRACAM, CHOĆBYM MIAŁ ZGINĄĆ.



Dawno nic nie publikowałam, a z racji tego, że opowiadanie Nowojorski Postrach mam napisane prawie w połowie, zdecydowałam się opublikować prolog. Nie jest jakiś zachwycający, a już tym bardziej nie powala na łopatki, ale musicie się przyzwyczaić, ponieważ na obecną chwilę właśnie taki styl obrałam. Jest lepiej cokolwiek sklecić i złożyć tak, aby miało sens.
We wstępie, tak ze spraw organizacyjnych, chciałam jeszcze dodać, że rozdziały nie będą pojawiać się regularnie. Teraz mam póki co szkołę, a co za tym idzie, borykam się z pewnym przyjacielem, którego ma chyba każdy uczeń; ocena końcowa. Chcę mieć jak najlepsze wyniki na świadectwie, więc przed laptopem przesiaduję góra 2-3h dziennie, z czego niecałą połowę poświęcam na pisanie. Resztę czasu zajmują mi sprawy związane z szablonowaniem lub szperaniem w internecie, tudzież słucham muzyki oraz ściągam filmy.
Wątpię, by ktokolwiek przeczytał wstęp, więc kończąc nudne wywody zapraszam do czytania PROLOGU i zostawiania swych opinii w komentarzach. Na każdy z nich na pewno odpowiem.
PS. dziś ugotowałam swój pierwszy obiad, jestem z siebie dumna. :D



Kibum nigdy nie był człowiekiem, na którym można polegać. Zawsze coś obiecywał, ale nieczęsto zdarzało się, aby dotrzymał słowa. Żył w osamotnieniu, odsunięty od reszty społeczeństwa i wszelkich wydarzeń, przy których spotykała się większa grupa ludzi, swój wolny czas spędzając na rozrywce. Nawet w pracy starał się unikać nawiązywania kontaktów z nowymi stażystami; dwa zdania rozmowy zdecydowanie mu wystarczały. Nie było również rzeczy, której by nie schrzanił.
Dlatego też w ogóle nie zdziwiła mnie jego odpowiedź, kiedy zaproponowałem mu wspólny wyjazd.
- Nie ma takiej opcji – powiedział i odwrócił się w kierunku półki zawalonej stosem papierów. Jego gabinet przypominał pole bitwy – wszędzie panował brud i syf. Dokumenty walały się niemal w każdym zakamarku tegoż i tak niewielkiego pokoju, i trzeba było się nieźle natrudzić, aby znaleźć to, czego w danej chwili tak bardzo potrzebujemy.
Z Kibum’em różniliśmy się pod wieloma względami. Ja byłem duszą towarzystwa – on wolał zamknąć się w czterech ścianach. Podczas, gdy ja robiłem milion rzeczy jednocześnie – on ledwie potrafił skupić się na wykonywaniu podstawowej czynności. Mnie wszędzie było pełno, a o nim wiedzieli tylko ci, którzy na niego wpadli.
Mimo to przyjaźniliśmy się od lat. Zupełnie nie przeszkadzała mi małomówność Kibum’a, ani to, że brak mu poczucia humoru. W tym „związku” to właśnie ja robiłem za kobietę; zagadywałem, rozśmieszałem i zajmowałem się najważniejszymi sprawami, a on tylko słuchał i od czasu do czasu mruknął parę słów w stylu: „to fascynujące”, „rozumiem” lub „dasz sobie radę”. I to było dla mnie normalne i naturalne.
- Dlaczego? – zapytałem, chociaż doskonale znałem odpowiedź.
Kibum westchnął i dokładnie widziałem, jak zakłopotany spuścił głowę. A więc była jakaś szansa na przekonanie go, by towarzyszył mi w tak istotnej misji. Musiało się udać, po prostu nie mogło być inaczej.
- Nie mam czasu.
- Nawet dla tak wspaniałego kumpla, jakim jestem ja?
Koniuszki jego ust powędrowały ku górze. Nawet ja sam, przez krótką chwilę zaśmiałem się w duchu na te stwierdzenie.
- Nawet dla tak wspaniałego kumpla, jakim jesteś ty, co oczywiście mija się z prawdą, bo wcale nie jesteś tak wspaniały, jak ci się wydaje – rzucił. Mimowolnie złapałem się w miejsce położenia serca i jęknąłem przeciągle.
- Auu, to bolało – szepnąłem przez udawany szloch.
- I dobrze – roześmiał się. Rzadko okazywał emocje, ale w moim towarzystwie otwierał się w taki sposób, że mogłem wyczytać z jego twarzy wszystkie uczucia, które kumulował.
- Kibum, nie przesadzaj – mruknąłem, podchodząc bliżej. – Wiesz doskonale, że ojciec właśnie tego pragnął w dniu swojej śmierci. Chciał zemsty.
- JongHyun – spojrzał na mnie wymownie i zgrymasił się. – Obiecałeś nie wspominać o Jeongseo, kiedy jestem w pobliżu.
- Jak mam cię przekonać? Bez ciebie nie dam sobie rady – załamałem ręce, bezsilnie opadając na fotel, ignorując jego upomnienie. I to był strzał w dziesiątkę, ponieważ na te słowa, Kibum warknął ponuro i wylądował tuż nade mną.
- Dobra, masz mnie – powiedział grubym głosem. – Ale pamiętaj, że jeżeli zaczniesz odstawiać sceny, to wracam z powrotem do Seulu. I nie interesuje mnie to, czy będziemy tysiąc mil stąd, czy dwieście tysięcy. Wracam, choćbym miał zginąć.

8 komentarzy:

  1. A ja przeczytałam wstęp! I to cały! :D
    Nie muszę chyba wspominać, że wygląd bloga powala - toż to oczywiste. Wypowiem się więc na temat treści. Devilla luuubi krytykować (:D), jednak tutaj nie ma czego. Zdania budowane poprawnie, czyta się przyjemnie. Prolog nie zdradza zbyt wiele, jednak w "O blogu" przeczytałam, że pojawi się tu wątek fantasy (i głównie to zachęciła mnie do czytania). Nie za bardzo wiem, co jeszcze by tu napisać. Zapowiada się ciekawie, i na pewno jeszcze nie raz tu zawitam. Z chęcią będę obserwować jak rozwinie się akcja, bohaterzy wydają się być ciekawymi osobistościami. Mam nadzieję, że opisy będą równie dopracowane co dialogi, dobre opisy to podstawa do przeniesienia się w świat, w którym rozgrywa się akcja ;)
    Wygląda na to, że zawitała tu stała, uczciwa (co, bądź co bądź, jest nieco rzadkim zjawiskiem), czytelniczka ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach tak. Tak mi się spodobało, że zapomniałam nawet zaprosić do siebie xD pozaczasem94.blogspot.com - zawiła historia fantasy o Gees - dziewczynie widzącej duchy ;)

      Usuń
    2. Cieszę się, że wygląd bloga przypadł Ci do gustu, ponieważ ja mam mieszane uczucia. Pewnie jak zawsze jeszcze milion razy go zmienię i chyba dodam zakładkę, w której będę umieszczała szablony widniejące na blogu.
      Co do opisów, to na pewno będą BARDZO rozbudowane, ponieważ ja nie potrafię ich nie rozbudowywać. :P Słynę z tego, że w moich opowiadaniach jest więcej luźnego tekstu, aniżeli dialogów, także czasem mogę Was zanudzić. :D
      Już wpadam na bloga i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Podobał mi się sposób, w jakim ukazałaś kontrast między bohaterami. Z góry polubiłam Kibuma i tę jego "cichość", bo tacy bohaterowie okazują się później największym zaskoczeniem. JongHyun miał dużo szczęścia, skoro udało mu się zostać jego przyjacielem. I choć w pewnym stopniu nie wiem, o co chodzi, to prolog ma w sobie coś urzekającego i udało Ci się zainteresować mnie na tyle, że zapewne będę jeszcze czytać tę historię.
    Wspaniały masz szablon! Uwielbiam tę czcionkę na tytułach gadżetów i podoba mi się to zaokrąglenie w innym kolorze przy konturach postu! :) Musisz zdradzić mi na to kod, okej? :)

    Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie:
    www.hunting-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .post {border-top: 5px solid;}
      .post {border-bottom: 5px solid;}
      Tak to wygląda u mnie, chyba o tym pisałaś. :)
      Wiesz, powiem Ci, że Kibum to odzwierciedlenie mnie. Naprawdę, pisząc tę historię wzorowałam się na sobie i swoich znajomych. Ten mężczyzna jeszcze nie raz czymś zaskoczy, ale też nie raz zawiedzie.
      Dziękuję za miły komentarz. :)

      Usuń
    2. Też bym chciała być cicha, ale trochę nie umiem :D

      Usuń
    3. Haha, w takim razie nieźle nadawałabyś się z JongHyunem. :>

      Usuń
  3. No więc... przeczytałam pierwszy rozdział i własnie skończyłam czytać prolog... O.o Wiem, udana jestem. ALE FAJNY JEST TEN PROLOG!! :O Już lubię tych dwóch gości :3 Aaa,k to ten ojciec został zamordowany czy jaki czort? I wciągną w to siostrę? Bo oni są tymi braćmi, którym mówiła w pierwszym docinku? No nie wierzę: posiłkuję się pierwszym odcinkiem opisując PROLOG! Taa, pokłony dla mnie,., No i dla Ciebie oczywiście też, bo świetnie to napisałaś :D Czekam na nexta i pozdrawiam! :D A nie, nexta już przeczytałam... :D

    OdpowiedzUsuń